czwartek, 26 stycznia 2012

wtorek, sroda, czwartek!

Krotkie streszczenie tych trzech dni ;-) W sumie na weekend nie mam zadnych konkretnych planow, ale napewno bedzie osobny post. Z drugiej strony to nigdy nic nie planuje, wszystko totalny spontan ;-)

Wiec.... we wtorek pojechalysmy z Ewa na sniadanie do Miami. 'Restauracja' zalozona w 1938r. Nie ma stolikow jak w typowej restauracji. Jest tylko 18 miejsc siedzacych wokol baru, i na tym koniec ;-) Dobrze, ze Keith nam powiedzial zebysmy wozka nie braly, bo nie ma szans aby sie tam zmiescil...
Jedyna rzecza, ktora przypomina, ze jest 2012 rok jest plaski telewizor nad barem! Kazda inna rzecz, wliczajac nawet sztucce jest od poczatku restauracji. I to wlasnie daje taki niesamowity klimat!
Zamowilam, to co polecal wczesniej Keith czyli 2-2-2-2 Breakfast, skladajacy sie z jajecznicy z 2 jajek, 2 pancakes'ów, 2 kielbasek i 2 plastrow bekonu, do tego kawa i mozna zaczac dzien ;-) pyyychaaaa!!!! ;))
Maly hmm 'obciach' bo nawet paragony wypisuja tutaj recznie, a Ewa wyciaga karte, a Pani takie oczy na nas... ;D no fakt, glupio to wygladało, wiec maly obciach mialysmy ;P i text "prosze poczekac, sprawdze czy terminal dziala, bo my go w ogole nie uzywamy" hahaha na szczescie zadzialal! Keith potem do nas dzwoni i mowi "aaa zapomnialem wam powiedziec, ze platnosc tylko gotowka, mam nadzieje, ze nie wyskoczylyscie z karta!" no akurat za pozno zadzwonil ;D



Wnetrze S&S Diner
no wlasnie! ;-)

Reszte dnia spedzilam z Blakiem. Bylismy w parku i spacerowalismy nad oceanem ;-)

Sroda byla moim dniem wolnym, wiec pospalam do 9! Potem poszłam z Ewa i Blakiem na basen, troche sie poopalalysmy, pogadalysmy ;-) Slonce oczywiscie lubi platac mi figle w dni wolne wiec co jakis czas chowalo sie za chmury... OK... nie bede narzekac, wkoncu nie kazdy ma w styczniu 27 st ;D

Srednio zadowolony Blake ;-)
Pora lunchu, a jak srodowy lunch to wiadomo gdzie sie idzie.... -- MONTADITOS! a jakze by inaczej ;-))

aaaa 1$ wszystko ;-))
Nasze kanapeczki i frytki ;-) polowa kanapek zostala zjedzona a polowa zostala na dzisiejsza kolacje ;-)
Wieczorem jak co srode zreszta wyswietlany byl film w centrum. Wreszcie udalo mi sie wybrac, wyslalam zbiorowego smsa do znajomych mieszkajacych w poblizu godzine przed filmem, na szczescie ktos jednak dal rade ;-)
Bylam ja, Marta, Rani oraz Sylvia ;-) film na wieczor: 'Przeminelo z wiatrem' klasyka, ktorej oczywiscie wczesniej nie widzialam ;D Klimat w jakim sie to ogladalo nie do opisania, kazdy przynosi jedzenie, picie, koce itp. Taki maly piknik przy duzym ekranie! jak dla mnie czad!

takie sobie kino ;-) darmowe! ;D
Sylvia, ja i Rani ;-)
pora zbierac tobolki ;-) i do domu!

nastepnym razem biore poduszke i koldre! ;-)
Czwartek, czyli dzis ;-) pracowalam od 6:30- 16:30. Nie wiem czy juz wspominalam, ale najbardziej lubei te godziny, bo mam naprawde dlugi dzien i duzo moge zrobic ;-) Rano jak Blake ucial sobie drzemke, obdzwonilam po kolei Ewke, Martynke, moja Sister Mone, i ma droga Mame ;-) potem poszlam na spacer, ale zadzwonila Marta, ze wpadnie na lunch! cudownie sie zlozylo, bo mialam mega ochote na moje ulubione danie-- Spinach & Artichoke Dip w Morgan's (w sumie mojej ulubionej restauracji tutaj) OK! gdyby nazwa byla po polsku napewno bym nigdy tego nie zamowila (karczochy ze szpinakiem? O_o... a jednak! ;-)), ale to dobrze ze jednak po angielsku. Kocham ten smak aaaa!!!! ;-))

The Morgan's znajduje sie dwie ulice od mego domu ;-)
kocham to miejsce!
i moja milosc! :))

Potem poszlysmy z Marta posiedziec z malym przy basenie ;-)



;-)
Aaaaaaa  sa sa sa! ;-)) Dzwoni telefon, widze 'front desk' pan portier bajerant oczywiscie musi chwile pogadac, zapytac jaka pogoda w Polsce etc... az wkoncu mowi, ze przyszla moja przesylka, wiec zbieglam na dol i jest! a raczej sa me rolkiiii! OK nie ciesze sie tak, bo pewnie sie wyrozbijam w najblizszych dniach, ale bez obaw! bede o tym informowac ;-)

wlasnie takie moje nowe ;D
jutro je wytestuje z rana ;-)

czwartkowy wieczor minal bardzo miło ;-) o 20 umowilam sie z Andre (Kolumbia) i Susi (Niemcy) na kawke w Starbucks. Ojjj dawno nie byłam w Starbucks wiec sie stesknilam ;D 3h zlecialy nawet nie wiem kiedy.... Stwierdzilysmy z Andre ze musimy rozkrecic nasza nowa kolezanke z Niemiec, bo zbyt malomowna jest, bo my gadamy jak nakrecone ;D ale spokojnie, mamy duzo czasu, Andre przedluzyla pobyt o kolejny rok wiec z pewnoscia kolejne miesiace spedzimy wszystkie wspolnie ;-) W sumie duzo gadalysmy o naszych rodzinkach w naszych krajach. Dobraaa co bede kitowac;D o siostrach czy rodzicach tak pobierznie;P wiadomo, ze skupilysmy sie na dzieciakach. Tak oto opowiedzialam o kazdym po kolei...
Filip, Olka, Kamila, Maks, Patryk, Kacper, Amelka.... jak latwo sie domyslic najwiecej mialam do opowiadania, mimo iz najmlodsza jestem z au pairek w okolicy ;D aaa Suzi jest dwa lata starsza ode mnie, a Andre o 6 lat! Wieem, nie wyglada- a jednak stara dupa z niej, jak to dzis stwierdzila ;D

Susi dopiero przyleciala, wiec nie jest opalona, hah ;D damy jej troche czasu ;-))
Susi & Andre
nigdy nie napisza naszych imion poprawnie ;D
;-)
zawsze krzywie te nogi na zdjeciach... O_o 

Noo... i jutro juz piatek i weekend ;-) czas biegnie jak szalony! aha! pan eM. zarzucił fochem, ze nie mam dla niego czasu, no w sumie racja, ale co poradze na to? Nie porzuce wszystkiego wkolo bo on ma wolne nagle sie okazuje... ;D aaa minie mu, albo i nie, who cares? :D

!!! W sobote prosze trzymac kciuki, bo moj kochany i przystojny siostrzeniec Filipek ma operacje.... Oczywiscie, ze wszystko bedzie dobrze, ale mimo wszystko prosze sciskac kciuki! ;-) Kocham!!! ;**

dobranoc.

4 komentarze:

Unknown pisze...

Jeśli chcę się dobić (sesja, pogoda i ogólna sytuacja w Polsce)to wchodzę na Twój blog :)
Tak pozytywnie Ci zazdroszczę! Tak bardzo bardzo. Udało Ci się i z rodzinką i z miejscem. Super! :)
Ale też jest to moja motywacja do przeżycia tych następnych 6 miesięcy w Polsce i do nie wpadnięcia w depresję. Bo za 6 miesięcy będę znowu tam będę :D

Pozdrawiam

gresja pisze...

Restauracja wygląda wspaniale, już sobie wyobrażam jaki wspaniały klimat tam panuje ;)
Pozdrawiam,
Karolina

Marta K pisze...

Jeszcze raz dziękuję za pocztówkę ;*

Sądze, iz takie oglądanie filmu musi być bardzo ciekawe, i chyba sama muszę się kiedyś na takowe wybrać ;)

kazetka pisze...

Uwielbiam Twojego bloga i te długaśne posty, które mimo wszystko tak wciągają, że nie wiem kiedy a tu już koniec...:P
Tak bardzo chciałabym też być w USA jako aupair, ale muszę poczekać :P