środa, 22 lutego 2012

100 dni.


mniej wiecej tak to wyglada ;-)  
taaaaa........ 100 dni w USA, a dopiero pisalam posta, ze za 100 dni wyjezdzam... Czyli wychodzi na to, ze od tamtego czasu minelo 200 dni, wiec wiecej niz pol roku! nie ogarniam!
Podsumowanie numer jeden, na kolejne musicie czekac nastepne 100 dni ;D
wiec, na dzien dzisiejszy nie mam w planach spedzic w USA mego zycia ;-) zobaczymy co powiem za kolejne 3 miesiace...


Ostatnio nie bylo zadnych dalszych wypraw ani jakis szczegolnych wydarzen. Tzn sie byly, bo dla mnie kazde spotkanie z dziewczynami jest niezwykle ;-) wariatki trzymaja sie zawsze razem, u nas to sie sprawdza ;-) Wiec w kazda wolna chwile staramy sie spotykac. A to gdzies na miescie a to u ktorejs w domu. Niewazne gdzie, wazne z kim! no wlasnie!
Ostatnio mialysmy kilka spotkac typu 'wspolne gotowanie' byly tez wieczorki 'plotkujemy' czy tez 'kawa na miescie' Zaraz zarzuce jakies fotki!
Jak juz pisalam nie raz znajomych mam tutaj naprawde mase, ale zawsze mimo wszystko ma sie najlepszych znajomych. Hmm moge powiedziec, ze mam tez tutaj przyjaciolki, albo raczej 'przyjaciolki' bo wiadomo, ze te najlepsze sa w Krakowie (E&M xoxo). Ale Ja, Sylvia i Andre bardzo bardzo sie zzylysmy, pomagamy sobie w kazdym kryzysie i zawsze mozemy na siebie liczyc. W ostatnim czasie spedzamy tez sporo czasu z Susi, ktora wreszcie przelamala bariere jezykowa i zaczela gadac po angielsku! Brawa dla tej Pani, ilez mozna bylo czekac? ;-))
A ja? no jak to ja, ostatnio miewam małe dołki, tesknota jest ogromna! Ale dziewczyny nie pozwalaja mi sie zlamac, za co jestem im ogromnie wdzieczna! Nie wiem jakbym przetrwala te trudne chwile, gdybym ich tutaj nie miała... Podobno po 3 miesiacach to normalne, no coz zarowno Andre jak i Sylvia sa tutaj juz ponad rok, wiec doskonale wiedza co czuje. Ale dam sobie rade! Chociaz w to wierza wszyscy wkolo, chyba nawet bardziej niz ja sama ;-) Kazdy mail od mych przyjaciol, znajomych czy rodziny  w PL uwzglednia stwierdzenie, ze wytrzymam, bo jestem silna! Tak wierze Wam ;-)
Poprostu znow za duzo mysle, za duzo tego 'co by bylo gdyby', czy tez 'a moglam wtedy...' moglam nie moglam. Wybralam bycie au pair i koneic kropka. Narzekac zbytnio nie mam na co, wiec o co chodzi? Otoz o to, ze czlowiek docenia dopiero bedac daleko od domu to co mial. W PL narzekalam na wszystko wkolo a teraz widze, ze wcale tak zle nie bylo ;-)

LOVE? a co to znaczy? hmm...
tez mialam tlusty czwartek, jedzac HOLIDAY PACZKI! xD
moj osobisty motywator zycia ;-) ojj pomaga i to bardzo! ;))
mecz hokeja tez zaliczylam! Tak, w Miami tez maja druzyne ;-))


Dobra, teraz zabrzmi to glupio, ale troche znudzilo mi sie Miami xD pogoda caly czas taka sama, ciagle palmy, ocean i jezyk hiszpanski.... no i turysci, wszedzie turysci, tlok, strasznie glosno, korki, upal aaaaaaaa momentami mam ochote zakmnac sie w jakims pudelku na kilka dni i nie meic kontaktu ze swiatem! Zgadza sie, pierwsze WOW minelo juz dawno temu. Teraz wszystko jest dla mnie takie zwykle, a wrecz szaro bure. OK OK nie bede juz gledzic, bo znow dostane mase maili, ze kazdy by sie zamienil ;D

Ale prosze sobie nie myslec, ze nagle mi tu zle, placze co dzien i chce do domu. Nic z tych rzeczy. Poprostu South Beach znam juz jak wlasna kieszen. I owszem nie da sie tutaj nudzic. W samym Miami srednio jest co robic, juz nic mnie nie zaskakuje i nie budzi wielkiego podjarania. Bo ilez mozna? Wystarczy ;-)
No ale! Bawimy sie dalej i stawiamy kolejne kroki spelniajac marzenia w USA!

OK bo wieje pesymizmem, a ja to raczej optymistka wiec hello! ;-)

W sobote spotkalam sie z Natalia, ktora 'dotarla' do mnie przez mego bloga ;-) podczytywala mnie i jak przyleciala na wakacje z rodzicami to napisala czy mam ochote sie spotkac. Coz za pytanie! ;-) odebralam ja z hotelu, zjadlysmy obiad, wypilysmy kawe, i w sumei nagadac sie nie moglysmy ;-) poruszylysmy tyle tematow, a niektore musimy dokonczyc juz przez internet! Wieczorem mala wycieczka w downtown Miami i ten niesamowity widok na oswietlone w nocy wiezowce. Tak to jedyne co ciagle robi na mnie jakies wrazenie ;-) Wieczor spedzilam swietnie, za co Natalia bardzo Ci dziekuje! ;-) Chociaz na chwile zapomnialam, ze tesknie za domem i odreagowalam.
Spotkania 'ze swoimi' po tej stronie oceanu sa dla mnie bardzo wazne! I dlatego czekam na kolejne wizyty! ;-))

wycieczka wkolo South Beach, ktore w soboty tetni zyciem, imprezy, imprezy i aha! imprezy! ;-)
sweet focia!
mamy wspolne zdjecie z Natalia! dzieki uprzejmosci pana portiera ;-) i jakos mi czerwone oko wyszlo O_o

Babskie wieczorki, ojj to co kochamy najbardziej! ;-))

robimy kawe w magicznym expresie u Susi ;D
lezymy i nic nie robimy!
;-)
zmeczone po calym dniu au pairowania ;-)
plotki ploteczki w mym lozu;D
Sylvia chciala masaz na podlodze...
potem na lozku ;D noszenie dzieci na rekach daje sie we znaki xD
za kazdym razem jak wchodze do Susi czuje atmosfere swiat czytajac napis na drzwiach ;D

Pozatym ostatnio zmeczona i zniesmaczona juz do reszty amerykanskim jedzeniem, zreszta pisalam ze wszedzie czuje chemie, wzielam sie za gotowanie po swojemu. Wiec teraz pieke, gotuje, czasem sama czasem z dziewczynami, ale czesciej to dla dziewczyn haha ;D i kazdy jest zadowolony, ja sie spelniam kulinarnie a one jedza i sa szczesliwe ;-)

zapiekanka warzywna, mniammmm!
moja mama nie lubi podjadania z garow, dziewczyna to nie przeszkadza,
kazda podjadala ;D
makaron ugotowany!
moje pomocnice ;D albo inaczej 'podjadaczki' ;-)
;-)
hahah wyglodniale dziecko ;D
Sylvia & Blake! ;-)

tak teraz mysle, ze moglam sobie odpuscic tego posta, ale to taki spontan o 2 w nocy, bo cos spac nie moge. Jutro bedzie lepiej! Ja takie dolki mam czasami, ale nie sa one dlugotrwale. Chociaz z drugiej strony, czasem trzeba pokazac, ze zycie au pair wcale nie jest uslane rozami. Nie zawsze jest fantastycznie... ;-)

Ide posluchac zamulastej muzyki i jeszcze poznecac sie nad sama soba troszke przed snem ;-) rano jade do collegu po legitymacje i parking permit, zebym juz placic nie musiala ;-) A wieczorem jak zwykle- outdoor movie! yay!

I teraz takie male P.S. ;-) Nie pisac mi maili ze wstepem 'glupio mi tak pisac/pytac' czy tez 'nie chcialabym Ci zawracac glowy ale' Wiec oglaszam publicznie, ma Wam nie byc glupio, nikt mi nie zawraca glowy i oczywiscie, ze chce sie spotkac! ;-) Ja jestem normalna, nie gryze, wiec bez takich oficjalnych tekstow proszeeeee! ;-)) xoxo

X.X.- Mysle o Tobie i tesknieeee! ;*

środa, 15 lutego 2012

zakochaniiiiii

Hellooooo zakochaniii! ;D

Mam nadzieje, ze Ci co maja z kim to spedzili fajnie to sztuczne swieto ;-)) Pokazmy sobie raz w roku jak bardzo sie kochamy ;-) pozostale 364 dni to juz normalne zycie ;-)
Ja dzis mialam dzien wolny. Wszystkei dziewczyny pracowaly wiec spedzilam caly dzien na plazy z jednym z kolegow. Cos w stylu single tez sie dobrze bawia, mimo, ze wszyscy wkolo okazuja sobie milosc w tym dniu :D Pogoda nawet dopisala wiec mozna bylo sie troszke wygrzac i nabrac koloru bo co jak co ale coraz bielsza sie robie. Nie nie nie! Nie pozwole odejsc mej cudnej opaleniznie, nie tak predko ;D
Fotek z tego wypadu nie bedzie, a bo nie! :D

Wieczor natomiast kolacja z serii 'Walentynki damskie' ;-) co oczywiscie oznacza swietna zabawe i kupe smiechu. Takze w restauracji, zreszta dzis byla moja kolej wyboru wiec wybralam The Morgans (juz kiedys pisalam o tym, ze to moja ulubiona restauracja jak dotad tutaj).
Sklad idealny: Ja, Sylvia, Andre i Rani ;-) Takze posrod swiec, nastroju milosci i otaczajacych nas par zasiadlysmy my. Rowniez zakochane! W sobie xD
Kazda zamowila swoje, a potem czas na deser ;D Na ktory postanowilysmy sobie pozwolic, ale zeby nam za dobrze nie bylo, albo i nie dobrze po zjedzeniu slodkiego, to na nasza czworke dwa desery musialy wystarczyc ;-) mniam!

Sylvia i Rani, glodne czekajac na jedzenie! ;D
Andre i Ja ;D tez glodne xD

bread pudding
chocolate cake


bylo tez wyznawanie milosci w stylu: I love you/ Ich liebe dich! ;-)) 
atomowki xD
rowerem? czemu nie:D
dowidzenia, ja mieszkam w centrum ;D
Ostatnie dni tez uplynely milo. W sobote odebralam z lotniska dwie au pairki z NYC, ktore znam ze szkolenia. Wieczorem poszwedalysmy sie po south beach, bo chcialy zobaczyc jak to wyglada wszystko noca. Zachwytow nie bylo konca, kurcze a dla mnie to taka codziennosc sie juz zrobila. No ale dla nich NYC to juz chleb powszedni a dla mnie ciagle atrakcja. Wiec tak to wyglada. Szybko sie przyzwyczajamy do miejsc. Dla mnie Miami staje sie takim zwyklym miastem... a dla wielu ciagle jest takie niesamowite.
 W niedziele w sumie spedzilam caly dzien poza domem. Zaczynajac od brunchu z Susi, potem byla plaza, kawa, i obiad na koniec dnia ;-) Troche nas sie zebralo w ten dzien. Mielismy taki 'wesoly autobus' ;-))

karolina i drzewko marzen. To ktore zawiesilam niestety malo realne...
 ale moze jednak?

ojj Niedziela byla chlodna! ;-)
byly marchewki gigantyyy!! ;D
i byli tez dziwni ludzie w Starbucks'ie... 
a takze Pani przebrana za STÓŁ!
pogawedka na plazy, bylo fajnie mimo duzego wiatru ;-)
woda o dziwo cieplutka!
jak widac dla niektorych to zima ;D
krejzole ;-)
bez przesady, az tak zimno nie bylo ;-))
starbucks'owo. bo karolina zbiera gwiazdki na swej starbucksowej karcie ;D
moja prywatna lekcja arabskiego ;D
cos tam porysowalam ;D male robaczki ;-)
w zamian za lekcje arabskiego byl spacer  nastepnego dnia ;D
ktory zakonczyl sie poznaniem swietnej starszej amerykanki,
 z ktora przegadalismynad zatoka 1.5h ;-) aha! tez byla ruda! ;D

Ogolnie to wlasnie 14 lutego stuknely mi 3 miesiace na amerykanskiej ziemi. Jakos zupelnie nie czuje tego, ze juz tyle w domu mnie nie ma.... A co to oznacza? Ze 3 miesiace nie jadlam zadnej zupy ani pasztetu Profi.... nie wypilam kawy zbozowej ani nie zjadlam golabkow, ziemniaki jadlam RAZ, makaron razy dwa, ryz? co to ryz bo zapomnialam...
w zamian za to zajadam salate jak krolik, pomidory, ogorki i owoce, zarowno te normalne jak i te morza. Ale po 3 miesiacach we wszystkim czuje chemie. nawet w swiezej rybie... i czuje ze od wszystkeigo robie sie gruba, mimo iz moja waga nie drgnela w zadna strone od 2 miesiecy. Mimo to czuje sie jak swinka pepa.... Chociaz cycki urosly, to z tego mozna sie naprawde cieszyc ;D
a teraz to mam smaka na takie dobre jedznie, zjadlabym sobie zapiekanki z Kazimierza, kapuste zasmazana, golabki mamy roboty, sznycle Pani Karpiowej, pomidorowke Pani Doroty, hmm w sumie to z obrzydzenia na amerykanskie jedzenie to zjadlabym nawet ryz z groszkiem w wykonaniu Martynki ;D
dobra bo to co bym teraz zjadla to moge pisac bez konca, zrobie sie glodna i co? i nic, bo nic mi tutaj az tak nie smakuje... ah ta oblesna amerykanska kuchnia! Wspolczuje im z calego serca!

Aha a tak apropo to dziekuje wszyyyystkim za oddawanie glosow na mego bloga! Mamy wspolny sukces! miejsce numer 27/100!!!! wohooo!!! nie jest tak zle! Panna Anna z Kalifornii wspiela sie na 21! Gratuluje! I tak jak mowilam! Panno Anno!  czeka nas swiatowa sława! jejuu za mna juz paparazzi chodza, i nawet nie moge spokojnie po kawe isc. ahh ta popularnosc! ;-) a dla zaciekawionych jak wyglada  oblesne zarcie w USA, zapraszam wlasnie do Panny Anny na tego oto posta (jak i rowniez na wszystkie inne) ;-)
Metoda na Gloda

dobranoc.


piątek, 10 lutego 2012

Mysle i mysle...

Tak sobie mysle, ze ostatnio cos zaniedbuje bloga... Wogole ostatnio duzo mysle, chyba za duzo! O pierdolach jak rowniez o waznych rzeczach. Czasem dochodze do roznych wnioskow, a czasem jest ich brak! Nie bede tutaj robila ogromnej listy tematow, ktore mam w glowie, bo po co? Zeby Was zanudzic? Chociaz w sumie z drugiej strony wyszła by na jaw moja glupota czasami! ;-)

Mam mało czasu, brakuje mi czasu na wszystko! Na telefony do domu, do przyjacioł, na odpisywanie na maile, na wiadomosci na FB, na spotkania z niektorymi m.in z panem eM.... duuuzo wyliczac.
Takze jesli komukolwiek nie odpisalam na maila w ostatnim czasie (badz na jakiegokolwiek sms'a czy wiadomosc na FB), czy tez wogole milcze i nie pisze/ nie dzwonie -- proszeeeee o wybaczenie i przeslanie maila raz jeszcze! Jestem zakopana! Zamiast w piasku to w korespondencji! ;-) Ale obiecuje, ze odpisze! Bez wyjatkow ;-)
eM strzelil fochem tydzien temu, w sumie nie ma co sie dziwic... no wiec jestesmy na etapie obrazy i sporadycznego sms'a w stylu 'how r u' a odpowiedz oczywiscie 'i'm good' no wiec tak to wyglada na chwile obecna... Ale doszlam do wniosku podczas jednego z przemyslen ;D ze jakos wiazanie sie z kims jednak chyba nie jest dla mnie narazie. Juz sie powiazalam kiedys na 5 lat, a w ciagu ostatniego roku w moim zyciu bylo kilka zwiazkow, zaden nie dluzszy niz 3 miesiace.... Kazdy, doslownie kazdy! mnie irytowal badz nadal irytuje! Albo sie starzeje, albo mam za duze wymogi, albo nie wiem. Nie nie powiem, ze bede stara panna, bo Ewka i Martyna mnie zaraz zbesztaja w mailach, ze glupoty gadam! ;-) No wiec oczywiscie, ze kiedys kochane zaloze rodzine! Ale jeszcze taki sie nie zjawil co by skradl me serce! narazie to mam Blejka, ale to taka inna milosc, wiadomo! Ale spelniam sie w roli 'niby mamy' ;-) A innym panom narazie podziekuje!
Tak wogole, to irytujace jest tutaj to, ze kazdy facet z ktorym sie umowie, traktuje pierwsze spotkanie jako randke otwierajaca dlugi zwiazek... No przepraszam, ja wysiadam! Nie ten tramwaj, autobus- whatever. Bycie singlem mi sie bardzo podoba, i jeszcze sie tym nie nacieszylam w swym zyciu ;-))


W srode rano zorganizowalam 'szybkie' sniadanie w Key Biscayne. bylam ja, Sylvia, Andre i Larisa. Kocham to! sms z pytaniem i kazdej odpowiedz 'sure!'  Kawka, kolumbijskie drozdzowki i ploteczki. Po drodze musialam, doslownie musialam jechac do niemieckiego sklepu! Przeciez umre bez kinderek, a do tego mialam taki smak na budyn, taki wanioliowy gotowany z mlekiem, a tutaj same gotowe zimne puddingi w sklepach....  Wiec zakupy w niemieckim spozywczym zrobilam, kinderki juz zjadlam, budyn jeszcze nie caly bo 3 paczki kupiłam! :D
2h zlecialy i trzeba wracac do domu ;-) a wieczorem :
OK a teraz uwaga, Karolina sie pochwali, gdyz duma ja rozpiera oh i ah! ;D haha nie no bez przesady, nie az tak ;-))
Udzielam sie troche na coachsurfing'u... Wiec stwierdzilam, ze skoro juz organizuje tyle spotkan au pairek w okolicy to moze pora na wieksze wydarzenie? ;-)
Pomysl- srodowe montaditos! No to pyk info na stronie, mysle sobie moze ktos wpadnie. Allan, z ktorym sie zgadalam rowniez na CS stwierdzil, ze pomysl swietny, gdyz za kazdym razem jak wrzucam fotki kanapeczek to robi sie glodny!
I teraz uwaga! Na spotkanie przyszlo ponad 30 osob!! aaaa niesamowity wieczor!! Wszyscy mnie przytulali, dziekowali za organizacje i za pokazanie tego miejsca! Ahhh odlot! ;-)) Nie bylam w stanie cyknac fotki nas wszystkich za jednym zamachem, bo zajmowalismy pol restauracji, a to ktos palil, a to stal w kolejce itp. Ale spotkanie wspaniale! Potem oczywiscie kierunek--> film pod golym niebem ;-) midzyczasie rozmowy, wyglupy... Wieczor zakonczyl sie jak zwykle ok 23. Allan podrzucil mnie do domu i stwierdzil, ze zdecydowanie powinnam zajac sie organizowaniem tego typu spotkan czesciej! A teraz szczesciarz grzeje tyłek na Hawajach i miedzyczasie szuka dla mnie pcoztowki haha ;D


aloha!
yo!
;-)
udalo sie zebrac 'palaczy' ;D
do samego konca 'nasi' ;D
;-)
A innym drobnym osiagnieciem byla pomoc trojce nowicjuszy w Miami ;-) Przyjechali tydzien temu, tzn przeprowadzili sie, ale ciagle szukaja apartamentu do wynajecia. Mieszkaja tymczasowo w samochodzie! Wiec Karolina mieszka tu 3 meisiace, ale znajomosci ma wiecej niz w Krakowie po 21 latach! ;D Jeden telefon do znajomych i za godzine przyjechał Jacob. I juz koniec spania w aucie. Darmowy pokoj na tydzien ;-) Mysle ze tyle im wystarczy na znalezienie apartamentu! Byly piski i podskoki;D aaaaa ;D Wiedzialam, ze Jacob i Milton wejda w ten uklad. Tacy juz sa ;D Jacob potem mnie przepraszal pol nocy smsami, ze nie mial zbyt duzo czasu pogadac itp, bo wpadl i wypadl. Ale spoko wybaczam, nadrobi na nastepnym spotkaniu ;D

W ciagu najblizszych 2 miesiecy jest wielki nalot na Miami! Tzn duzo dziewczyn do mnie pisze ze wpada na wakacje! aajjjjj jak ja sie ciesze, na sama mysl ile spotkan mnie czeka ;-)) Zarowno au pairki ze szkolenia jak i poprostu 'podroznicy' ;-))
I sporo polek tez sie zjawi! napewno wszelkie relacje sie pojawia na blogu ;-)
Ciesze sie jak male dziecko, naprawde! A jutro pierwszy 'turnus' haha dwie au pairki ze szkolenia. laduja o 20:10. Mam nadzieje ze zdaze dojechac na lotnisko bo bracuje do 19:30 ;-) Jak nie, to 'kazalam' im grzecznie czekac z walizkami i sie nie ruszac. Dziewczyny z New Jersey ;-) ajjjj czaaaad! ;D
Juz nawet zrobilam maly kalendarz ;D zeby sie nie pogubic. I z niecierpliwoscia czekam na kolejne wiadomosci w stylu 'bede w Miami!!!!' No i nie zapomniec sie odezwac do mnie!
I krotkie info dla przybywajacych w najblizszych dniach! Modlic sie o pogode, doslownie! Od 3 dni pada deszcz non stop! A slonca nie bylo od tygodnia!!! Z tego wszystkiego musze pic dwie kawy dziennie, bo inaczej umieram... (a no tak tak, teraz pijam jedna, wieeem- szok! ale da sie? da sie! ;-))

A teraz koncze, bo juz mi dzwoni pan z recepcji, ze Susi przyjechala i 'czy ma ja wpuscic' haha ciagle nie moge sie do tego przyzwyczaic, ze nie ma tak jak w domu, ze dzwoni domofon i ktos mi robi niespodzianke. Tylko dzwoni pan z recepcji pyta najpierw standardowe 'how r u' no to ja 'i'm good' i ze oczywiscie ma wpuscic, ze czekam i zeby wypisal bilet parkingowy na postoju dla gosci blah blah. 10 min zmarnowane. zanim on zadzwoni, wypisze ksiege gosci, ktos zaparkuje samochod i dostanie sie z parkingu do mnie to mija, no z 7-10 min jak nic.... ;-)

W niedzile cos napisze, i postaram sie odpisac na wszyyystkie maile, tak jak obiecalam ;-) i ogolnie obiecuje, ze sie ogarne! I nie bede myslec o pierdolach.
Dziekuje mej ukochanej Ewce za dluga odpowiedz mailowa na mego dlugiego maila z mymi strasznymi przemysleniami! Kochamm :**
Martynko- Tobie wybaczam wszystko bo wiem co teraz masz na uczelni ;*


haha zabawa Sylvi, czyli jak to ujela 'testowalam iPhone'a ' ;D

P.S. Nie moge patrzec na walentynkowe przyzdobienia wszystkiego, doslownie wszystkiego! Juz postanowilam, ze z NIKIM sie w ten dzien nie widze, tzn facetow mam na mysli. Z checia odpowiedzialabym im zbiorowo 'no movies, no dinner, no walk, nothing!'
No to tyle w temacie ;-)

xoxo