wtorek, 31 stycznia 2012

konkurs blogowy


Zaczela sie bitwa ;D W ktorej brac udzialu nie mialam zamiaru! Tzn nie mam, jak juz mowilam sam fakt znalezienia sie w 100 blogow jest milym doswiadczeniem, ale co tam, kliknac mozna! Nie moge byc ostatnia bo sie spale ze wstydu, ejj no! ;-))

W prawym gornym rogu odnosnik do strony z glosowaniem, OK niech bedzie miejsce 99, ale nie 100! ;-))

a potem sie bede tak cieszyc! ;-)

Jutro wieczorem powinien pojawic sie post zwykly! Bo jutro zapowiada sie fajny wieczor.... ;-))

XOXO

niedziela, 29 stycznia 2012

weekendowo!

weekend weekend i po weekendzie! duuzo sie dzialo! Zreszta ostatnio ogolnie duzo sie dzieje ;-) wiec jak mowilam, w niedziele dodam posta wiec to oto robie, popijajac swiezo wycisniety sok z pomaranczy, ktory pomijam fakt, wyciskalam 20 minut, zeby zebrac caly kubek :D ale mam, pije i jest pyszny! yay! ;))

na poczatku, tak zeby niektorych rozgrzac, takie zestawienie pogody weekendowej:

tak by to mniej wiecej wygladalo! ;-)
PIĄTEK:
Przed południem poszłyśmy z Ewa na rolki. Przetestowalam i moge powiedziec, ze dokonalam dobrego zakupu ;-) Pojezdziłysmy 2h, oczywiscie z Blake'iem! Madra ja nie zjadlam sniadania i po 1h jazdy zrobilo mi sie tak slabo, ze konieczna byla przerwa i odpcozynek gdzies na trawie... Po powrocie zjadlysmy lunch. Uwaga! karolina jadla salatke z pomidorami, sałatą i kurczakiem! Noo, wiem wiem, dziwne. Ale polubilam takie jedzenie! ;)) Popołudnie i wieczor spedziłam z mym slodkim podopiecznym, bawilismy sie swietnie, jak zawsze zreszta!

Wzbudzalam dziwne zainteresowanie wsrod mijanych ludzi ;-)
Przerwa na wode u Ewy w pracy ;-)

SOBOTA:
Pospałam do 9,  tak zeby nie wstawac z budzikiem. W sumie zawsze tak robie w dni wolne. Spie, az sie obudze, wiec zazwyczaj jest to 8- 9. Znow zebralysmy sie z Ewa na rolki ;-) tym razem zjadlam sniadanie i wypilam kawe, wiec energii mialam wystarczajaco, ze tym razem nie mdlalam na trawie! ;) 1.5h i powrot do domu! Szybko wskoczylam w stroj i sruu na basen. I tak sobie lezalam 3h, czytalam ksiazke, sluchalam muzyki, troche plywalam... ;-)
o 18 umowilam sie z Andre a o 19 z reszta osob. Wogole to bawie sie w organizatora spotkan ostatnio. Nawet grupe na fejsie zalozylam, zeby bylo nam latwiej sie umawiac. Bo zawsze to jest wysylanie smsow do wielu osob, ten nie moze tamten tez nie... Ale teraz jakos jest to bardziej poukladane i moj pierwszy weekend jako 'koordynator spotkan' uwazam za bardzo udany! ;D
Tak wiec wieczor spedzilismy w d'vine- palac shishe, pijac drinki, i gadajac, ale to chyba nie dziwi, bo raczej milczacy wieczor bylby nudny, przynajmniej dla mnie ;)
Teraz krotka historia: Idziemy z Andre przez Lincoln i przy kazdej restauracji sa promotorzy, rozdaja ulotki itp, wiadomo. I jeden mnie ciagnie za reke i sciska mnie, wita sie ze mna. Pytam o co mu chodzi;D a on ze on mnie zna, ze on mnie czesto widzi z wozkiem na miescie i cieszy sie ze mnie spotkal tak juz bez dziecka hahaha ;D idziemy dalej, i juz w naszym miejscu docelowym (d'vine) pytamy o stolik i jeden kelner mowi do mnie, ze mnie zna. Z taka pewnoscia i usmiechem od ucha do ucha ;) wiec pytam skad, bo ja Go jakos nie moglam skojarzyc. Wiec on mi nagle rzuca zdaniem "a wiec we wtorek ok godz. 10 bylas z inna dziewczyna i dzieckiem w Miami w S&S i jadlas sniadanie, a ja siedzialem na przeciwko Ciebie przy barze i caly czas na Ciebie patrzylem" no zatkalo mnie! Jest sobota, a on mi mowi, ze mnie we wtorek widzial! noo ale zgadza sie, wtedy go skojarzylam, bo on zerkal na mnie a ja na niego. Megaaa milo! Moze to ten dziwny kolor ktory mam na glowie taki charakterystyczny? Bo po Lincoln chodza tysiace ludzi, a on mnie pamieta....  haha Ale potem mialysmy fajna obsluge caly wieczor ;-))

Shishe zamowilismy o smaku borowki, i do tego oczywiscie musialam napic sie mojito, tym razem padlo na ananasowe i truskawkowe. (2 w cenie 1 do godziny 20) W tym dniu zwyciezca zostalo to ananasowe, zdecydowanie! ;)

Czekajac na reszte ludzi ;)

Andre ;)
;-))
Bylam jedyna przedstawicielka Europy tego wieczoru ;-)
Cala ekipa wieczoru. Rani(Indonezja), Ben (Meksyk), Juli (Argentyna), Debora (Brazylia), Andre (Kolumbia)- tak tylko kraje dla przypomnienia ;D
W drodze powrotnej spotkalam eM. Ucieszyl sie na moj widok, to fakt. Milo mnie przywital i w ogole... Ale ma malego focha, ze nie mam dla niego tyle czasu ile by chcial, wiec nic nowego. Ale ugadalam go wiec, jest juz OK :))
Do domu wrocilam ok 1 w nocy, akurat Ewa wrocila z pracy, to chwile pogadalysmy i pora spac bo kilka godzin i trzeba wstawac! ;-))

NIEDZIELA:
No czyli jak juz kiedys wspominalam. W moje dni wolne pogoda lubi sie ze mna bawic w chowanego ;-) czyli slonca nie bylo. A to raczej sie zadko zdaza. W ciagu prawie 80 dni ktore tutaj mieszkam, slonca nie bylo moze przez dni 5... No ale dzis musial byc znow ten dzien. Ale nie pokrzyzowalo nam to planow, na plaze poszlismy i bawilysmy sie swietnie! Z tym, ze nie doszla nam zadna nowa opalenizna, no ale moze nastepnym razem ;-)
Umowilysmy sie o 11. Przyjechała Kasia, z ktora bylam na sylwestrze. Skonczyla juz program i za tydzien bedzie w zimnej Polsce, z czego srednio sie cieszy! ;(
Oprocz nas polek;D była Andre, Juli, Ivana, Blerta (Niemcy) i jej siostra, ktora przyjechala do niej na wakacje. Blerta meiszka w Filadelfii, ale jest ze swoja host rodzina na wakacjach niedaleko Miami ;)

mimo chmur, bylo cieplo, 24 st C ;-) a wiatr bardzo delikatny, na szczescie

zaczelo kropic.... ;D
Yaayy!! Deszcz! dawno go nie bylo ;-)) Spakowalysmy wszystko i ucieklysmy na lunch. Zanim zjadlysmy itp to akurat pogoda sie poprawila, nawet slonce sie przecieralo, ale mu nie wyszlo :P W drodze powrotnej na plaze, kawka w Starbucks :D Kolejka jak po swieze bulki, no aleeee juz sie poswicilysmy:P
Pancake z orzechami i bananem :))

W niedziele na Lincoln Rd. sprzedaja swieze owoce, rozne takie jedzenie z innych krajow. Trafilysmy na stoisko z Kolumbii. Oczywiscie Andre z daleka wyczaila swa flage! Wiec nie omieszkalysmy sprobowac. Mimo iz bylysmy pelne po lunchu:D

Ja, Andre, Flaga Kolumbii i nasze EMPANADAS, aaa pyychaaa!!! :))
Andre podkradla panu stoisko, bedzie dorabiac do kieszonkowego au pair :D haha
Od moich wakacji w Autrii, u Kuby i Pawła, zaczelam testowac wszystko. Tzn nie, ze nie lubie, mimo iz nie jadlam (jak kiedys). Teraz staram sie sprobowac wszystkiego co moge! I dzieki temu okazalo sie, ze lubie wiele rzeczy :D W nastepna niedziele rezygnujemy z lunchu i idziemy na podboj stoisk na Lincoln! ;-)

 wrocilysmy na plaze i zrobilysmy sobie spacer brzegiem oceanu.... Po drodze spotkalysmy grupke polakow, mieszkaja w NYC juz ponad 10 lat i przylecieli do Miami na wakacje ;-) Wymienilismy sie numerami, zeby gdzies razem wyskoczyc, i zaoferowali pomoc jak bede chciala wpasc do NYC ;-)) wpasc napewno wpadne, ale to pozniej! :)

na pierwszym planie, nogi Andre... do nieba!!! :D
tak! mimo braku slonca! ;)) Z Kasia! a w tle nogi Juli :P
zaczelo wiac!
yay!
ojjj i to jak! dopiero teraz to czuje!!! ale niebawem odwiedze me ukochane miasto!!! :))
piknik :P
cos duzo milosci na tych fotach dzis:D
nasz caly niedzielny sklad ;-) cudowny dzien!!! :))

Zebralysmy sie w strone domu w dobrym czasie, bo zaczelo taak padac!!! masakra...  Dziewczyny auto mialy u mnie, wiec wracalysmy razem. Z Kasia sie juz w USA nie zobacze :( a szkoda! Ale w Polsce mam nadzieje uda nam sie spotkac. A z reszta dziewczyn widzimy sie w srode, na seansie filmowym pod golym niebem, o ile pogoda dopisze! I W srode bedzie wreszcie Sylvia! Aaaa brakowalo jej dzis :( Ale ma dosc intensywnie pracujacy tydzien, ale tylko do srody! :))

Po niemiecku tez dzis pogadalam ;-)) siostra Blerty nie bardzo zna angielski, wiec sie ucieszyla, ze ja znam niemiecki. Dla mnie tez radocha, a jak :))

no to pora spac, bo jutro nowy dzien, trzeba miec energie! Rano rolki z Blake'iem, tak przynajmniej mam w planie :))

XOXO

czwartek, 26 stycznia 2012

wtorek, sroda, czwartek!

Krotkie streszczenie tych trzech dni ;-) W sumie na weekend nie mam zadnych konkretnych planow, ale napewno bedzie osobny post. Z drugiej strony to nigdy nic nie planuje, wszystko totalny spontan ;-)

Wiec.... we wtorek pojechalysmy z Ewa na sniadanie do Miami. 'Restauracja' zalozona w 1938r. Nie ma stolikow jak w typowej restauracji. Jest tylko 18 miejsc siedzacych wokol baru, i na tym koniec ;-) Dobrze, ze Keith nam powiedzial zebysmy wozka nie braly, bo nie ma szans aby sie tam zmiescil...
Jedyna rzecza, ktora przypomina, ze jest 2012 rok jest plaski telewizor nad barem! Kazda inna rzecz, wliczajac nawet sztucce jest od poczatku restauracji. I to wlasnie daje taki niesamowity klimat!
Zamowilam, to co polecal wczesniej Keith czyli 2-2-2-2 Breakfast, skladajacy sie z jajecznicy z 2 jajek, 2 pancakes'ów, 2 kielbasek i 2 plastrow bekonu, do tego kawa i mozna zaczac dzien ;-) pyyychaaaa!!!! ;))
Maly hmm 'obciach' bo nawet paragony wypisuja tutaj recznie, a Ewa wyciaga karte, a Pani takie oczy na nas... ;D no fakt, glupio to wygladało, wiec maly obciach mialysmy ;P i text "prosze poczekac, sprawdze czy terminal dziala, bo my go w ogole nie uzywamy" hahaha na szczescie zadzialal! Keith potem do nas dzwoni i mowi "aaa zapomnialem wam powiedziec, ze platnosc tylko gotowka, mam nadzieje, ze nie wyskoczylyscie z karta!" no akurat za pozno zadzwonil ;D



Wnetrze S&S Diner
no wlasnie! ;-)

Reszte dnia spedzilam z Blakiem. Bylismy w parku i spacerowalismy nad oceanem ;-)

Sroda byla moim dniem wolnym, wiec pospalam do 9! Potem poszłam z Ewa i Blakiem na basen, troche sie poopalalysmy, pogadalysmy ;-) Slonce oczywiscie lubi platac mi figle w dni wolne wiec co jakis czas chowalo sie za chmury... OK... nie bede narzekac, wkoncu nie kazdy ma w styczniu 27 st ;D

Srednio zadowolony Blake ;-)
Pora lunchu, a jak srodowy lunch to wiadomo gdzie sie idzie.... -- MONTADITOS! a jakze by inaczej ;-))

aaaa 1$ wszystko ;-))
Nasze kanapeczki i frytki ;-) polowa kanapek zostala zjedzona a polowa zostala na dzisiejsza kolacje ;-)
Wieczorem jak co srode zreszta wyswietlany byl film w centrum. Wreszcie udalo mi sie wybrac, wyslalam zbiorowego smsa do znajomych mieszkajacych w poblizu godzine przed filmem, na szczescie ktos jednak dal rade ;-)
Bylam ja, Marta, Rani oraz Sylvia ;-) film na wieczor: 'Przeminelo z wiatrem' klasyka, ktorej oczywiscie wczesniej nie widzialam ;D Klimat w jakim sie to ogladalo nie do opisania, kazdy przynosi jedzenie, picie, koce itp. Taki maly piknik przy duzym ekranie! jak dla mnie czad!

takie sobie kino ;-) darmowe! ;D
Sylvia, ja i Rani ;-)
pora zbierac tobolki ;-) i do domu!

nastepnym razem biore poduszke i koldre! ;-)
Czwartek, czyli dzis ;-) pracowalam od 6:30- 16:30. Nie wiem czy juz wspominalam, ale najbardziej lubei te godziny, bo mam naprawde dlugi dzien i duzo moge zrobic ;-) Rano jak Blake ucial sobie drzemke, obdzwonilam po kolei Ewke, Martynke, moja Sister Mone, i ma droga Mame ;-) potem poszlam na spacer, ale zadzwonila Marta, ze wpadnie na lunch! cudownie sie zlozylo, bo mialam mega ochote na moje ulubione danie-- Spinach & Artichoke Dip w Morgan's (w sumie mojej ulubionej restauracji tutaj) OK! gdyby nazwa byla po polsku napewno bym nigdy tego nie zamowila (karczochy ze szpinakiem? O_o... a jednak! ;-)), ale to dobrze ze jednak po angielsku. Kocham ten smak aaaa!!!! ;-))

The Morgan's znajduje sie dwie ulice od mego domu ;-)
kocham to miejsce!
i moja milosc! :))

Potem poszlysmy z Marta posiedziec z malym przy basenie ;-)



;-)
Aaaaaaa  sa sa sa! ;-)) Dzwoni telefon, widze 'front desk' pan portier bajerant oczywiscie musi chwile pogadac, zapytac jaka pogoda w Polsce etc... az wkoncu mowi, ze przyszla moja przesylka, wiec zbieglam na dol i jest! a raczej sa me rolkiiii! OK nie ciesze sie tak, bo pewnie sie wyrozbijam w najblizszych dniach, ale bez obaw! bede o tym informowac ;-)

wlasnie takie moje nowe ;D
jutro je wytestuje z rana ;-)

czwartkowy wieczor minal bardzo miło ;-) o 20 umowilam sie z Andre (Kolumbia) i Susi (Niemcy) na kawke w Starbucks. Ojjj dawno nie byłam w Starbucks wiec sie stesknilam ;D 3h zlecialy nawet nie wiem kiedy.... Stwierdzilysmy z Andre ze musimy rozkrecic nasza nowa kolezanke z Niemiec, bo zbyt malomowna jest, bo my gadamy jak nakrecone ;D ale spokojnie, mamy duzo czasu, Andre przedluzyla pobyt o kolejny rok wiec z pewnoscia kolejne miesiace spedzimy wszystkie wspolnie ;-) W sumie duzo gadalysmy o naszych rodzinkach w naszych krajach. Dobraaa co bede kitowac;D o siostrach czy rodzicach tak pobierznie;P wiadomo, ze skupilysmy sie na dzieciakach. Tak oto opowiedzialam o kazdym po kolei...
Filip, Olka, Kamila, Maks, Patryk, Kacper, Amelka.... jak latwo sie domyslic najwiecej mialam do opowiadania, mimo iz najmlodsza jestem z au pairek w okolicy ;D aaa Suzi jest dwa lata starsza ode mnie, a Andre o 6 lat! Wieem, nie wyglada- a jednak stara dupa z niej, jak to dzis stwierdzila ;D

Susi dopiero przyleciala, wiec nie jest opalona, hah ;D damy jej troche czasu ;-))
Susi & Andre
nigdy nie napisza naszych imion poprawnie ;D
;-)
zawsze krzywie te nogi na zdjeciach... O_o 

Noo... i jutro juz piatek i weekend ;-) czas biegnie jak szalony! aha! pan eM. zarzucił fochem, ze nie mam dla niego czasu, no w sumie racja, ale co poradze na to? Nie porzuce wszystkiego wkolo bo on ma wolne nagle sie okazuje... ;D aaa minie mu, albo i nie, who cares? :D

!!! W sobote prosze trzymac kciuki, bo moj kochany i przystojny siostrzeniec Filipek ma operacje.... Oczywiscie, ze wszystko bedzie dobrze, ale mimo wszystko prosze sciskac kciuki! ;-) Kocham!!! ;**

dobranoc.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

dłuuuugi weekend!

ojj no, nie że długi jako wiecej dni niż standardowo, tylko tyle się działo! ;-) Od piatkowego wieczoru do teraz, czyli niedzielnego wieczoru w domu chyba spedzilam 3h ;-) Niestety nie widziałam sie z M. ale mam nadzieje, ze mi wybaczy :D w ten weekend musialo nam wystarczyc smsowanie, moze jutro wkoncu wieczorem gdzies wyskoczymy bo heloł! sie stesknilam (a druga strona nawet bardziej:D)
 A teraz juz grzecznie w lozeczku, zbierajac sily na nowy tydzien. Jutro zaczynam o 10:30. Jejkuuu stesknilam sie juz za mym slodziakiem, prawie go nei widzialam przez te dwa dni ;-(

A więc.... aha! post zapowiada sie dosc dlugi, wiec nie kazdy go pewnie polubi, ale wiem, ze sa tacy ktorzy przeczytaja od deski do deski (i to nie raz haaa!) ;-)

W piątek popołudniu stwierdziłysmy z Ewa (moja hostka, dla tych co nie pamietaja kto to), ze mamy smaka na ciasto marchewkowe. I tutaj ukłony w kierunku Gabii i jej dziadka, od ktorego przepis mam;D kupilysmy niezbedne skladniki i zabieramy sie za pieczenie. Oczywiscie jak to my, przepis zredukowalysmy, tzn mniej cukru i oleju, taaa takie bardziej 'lekkie' zeby bylo hahaha. Wmawiac mozemmy sobie dalej... ;-) siegam po cukier a tu surprise! nie mamy cukru, bo niby skad? nikt z nas nie slodzi, wiec tegoz oto towaru w domu nie posiadamy ;D Ewa uznala, ze nie ma co isc do sklepu (ktory znajduje sie po drugiej stronie ulicy) tylko znalazla jakies opakowanie cukru w saszetkach, i uznala, ze mozemy tego uzyc;D no wiec zajelo mi to 15 min- otwarcie 100 malych saszetek cukru, aby uzbierala sie szklanka... efekt mego poswiecenia:

taak wiem, głupota nie boli ;-))

Tak czy inaczej ciasto wyszło jak zawsze pyszneeee!!!! rzecz jasna juz go nie ma ;-)
w piatek mialam babysitting evening do 22. Benjamin zadzwonil o 21, ze mam sie nie wykrecac, ze przyjedzie po mnie po 22 i jade do niego, gdyz wymyslil posiadowke. No fakt, dawno sie nie widzielismy bo niestety mijalismy sie. Ale tak to niestety czasem bywa ;-) No wiec jak obiecał, tak uczynił. wypilismy kilka drinkow, pojedlismy czipsow i innych niezdrowych rzeczy ;-) Smiechow i zartow nie bylo konca. Nagadac sie nie moglismy.... spac poszlismy prawie o 4 nad ranem... o 10 rano budzik postawil nas wszystkich na rowne nogi, bo na 12 bylam umowiona juz z Marta ;-) w pizamie odwiozl mnie do domu i jak stwierdzil wraca do domu spac;D no to spij dobrze! ;D

strasznie sie zzylismy tutaj... ;))


ojj za Rani tez tesknilam! ale ona podrozowala przez ostatnie 3 tyg po USA ;-)
kubansko- amerykanska gadula! aaaa gadalismy jak nakreceni ;D pan nauczyciel histroii ;-))
Lili- piesek Rani ;-) taak imie jak papuga Olki i Bibipa ;-))
tak wiec dotarlam do domu w sobote ok 11. Kupilam kawke (standartowo uslyszalam w kawiarni 'hola mami' ;)) ogarnelam sie i juz o 12 Martus podjechala po mnie, gdyz naszym celem byly zakupy w Dolphin Mall ;-) aaaa ogromne centrum handlowe, a co lepsze wszedzie pisalo 'SALE -70%' i rzeczywiscie wszystko takie tanieeeeee! Ale spokojnie, nie oszalalam ;-) Kupilam dzinsy i jakies pierdoly, teraz juz umiem robic zakupy z glowa ;D Zakupy zakupami, miedzyczasie troche sie powyglupialysmy i trzeba bylo cos zjesc, taaak! my kochamy jesc, haha ;-))

no mowilam, ze rozowy to MOJ KOLOR ;D heloł!
lunch moj i Marty. smakowało, bardzo ;-)
rolki przymierzone, zamowione na amazon'ie ;D
teraz bede smigac jak na filmach- przy oceanie haaa;D
tzn jak sie naucze jezdzic bo juz kilka lat nie jezdzilam ;-)
Sobotni grafik mialysmy napiety jak jakies biznesswomen normalnie ;D zakupy, jedzenie a tu juz 17 prawie na zegarku! a o 20 jestesmy umowione na obiad (tak tutaj obiad je sie wieczorem) z dziewczynami a potem na impreze! aaaaa gaz i jazda do domu, tzn najpierw Miami Beach, zebym zabrala jakies rzeczy a potem Key Biscayne przygotowanie sie i jazda  do Miamiiii. Masakraaaa!! Ledwo sie wyrobilysmy! Ale sie udało, co by nie? ;-))

szybkooooo do domuuu!
Na spotkaniu zjawilo sie sporo dziewczyn, poszlysmy do francuskiej restauracji ;-) Haaa jak wlasciciel zobaczyl 9 pieknych kobiet to dostalysmy 2 butelki szampana do obiadu ;-) na koszt firmy oczywiscie!

au pairs: Estonia, Chile, USA, Francja, Polska, Niemcy, Czechy, Argentyna i ja w roli fotografa, sorry za kawałek kosza na smieci na zdjeciu hahaha;D
Claudia, Myriam, ja, Marta i Ngan ;-) cheers!
jak sie zbieralysmy juz to wlasciciel, ktory nas obslugiwal caly wieczor kazda jakos sobie nazwal ;D wiec byla 'red Marta' 'shiny Ngan' 'shy Ivana' i 'funny Karolina'. moze byc;D Smiechow przy stole nie bylo konca! Kazda dziewczyna z innego kraju, a tyle wspolnych cech. Kocham ta roznorodnosc kulturowa wsrod moich znajomych tutaj! ;-) Wieczor zdecydowanie bardzoooo udany!
Potem pojechalysmy do klubu, i Ngan zlapala mandat... nie pytac dlaczego, ale 179$ trzeba zaplacic.... co za kraj! tydzien pracy za darmo ;-(
Hmm i teraz nie rozumiem jednej rzeczy, w klubie uslyszalam dwa razy pytanie czy jestem latynoska.... WTF? z ktorej strony? hmm.... moze kiedys ktos rozwinie ta mysl ;-) tak btw: jeden drink 15$.... zdzierwstwo jak nie wiem co...
ejjj Deszczuuu!! pobujalabym sie z Toba, bo takie Twoje klimaty muzyczne:D aaaa przylece do PL i uderzamy na lans na rynku! ;**
Po  imprezie nocowalam u Marty. Rano zjadlysmy pyszne sniadanie, Marta przygotowala pysznyyyy milkshake owocowy! i znow w trase do Miami Beach...

jest i koszulka Au Pair in America, lans na całego :D
w domu bylam przed 13. Ubralam szybko stroj i sruuu na basen! Poopalam sie troche, pelen chill out:D Potem prysznic i takie pierdoły bo o 16 kolejne spotkanie! aaaa tym razem bbq na powitanie nowej au pair w naszej grupie ;-) Zreszta wspominalam o tym we wczesniejszym poscie bodajze ;-) Było mega fajnie, w sumie poznalam wreszcie dziewczyny z mej grupy, bo jakos dotychczac nie mialam czasu jechac na spotkanie :P Potem pojechalysmy na deser do pobliskiej restauracji ;-)

Andre Kolumbia, Sylvia Niemcy, JA, Susi Niemcy- nowa au pair, Julietta Argentyna, Ivana Czechy ;-)
Andre i Sylvia stwierdzily ze wreszcie poznaly kogos w ich klimacie:D tzn ze mnie rzecz jasna hahaha :D wariatki jakich mało! po niemiecku troche pogadałam, sie Sylvia i Susi podjarały ze umiem mowic w ich jezyku:D i ogolnie nikt mi nie wierzyl, ze jestem w usa 2 miesiace... bo moj angielski jest zbyt zaawansowany w porownaniu do innych:D nasza LCC tez to powiedziała, no ale heloł! uczylam sie troche tego jezyka w swoim zyciu. mowie po angielsku- mysle po angielski, mowie po niemiecku- mysle po niemiecku. A jak ktos jest gaduła, to jest gaduła nie tylko w swoim jezyku, tylko w kazdym jaki zna ;-D a co ja zrobie, ze kocham duzo mowic?:D haha
no i co? i wiedzialam, ze jak poznam niemke to zapale! hahaha Sylvia mowi do mnie tak "palisz papierosy prawda? bo wygladasz na taka ktora pali, albo palila" no to mi pojechała:D no ale okazalo sie, ze ja Sylvia i Andre palilysmy przed byciem au pairs, a teraz grzecznie bez szlugow zyjemy. ale co tammm- trzeba uczcic spotkanie wiec oto to zrobilysmy.... tzw "let's go for a green walk guys" ;D

;D
jeszcze troche i bede wygladala jak Andre, tzn moj kolor skory. :D
z Julietta ;-)
Pospacerowałysmy po plazy i kazda wrocila do swego domu ;-) w domu jeszcze posiedzialam z Ewa i Keith. Jakos dzis kupe smiechu mielismy z wszystkiego wkolo ;D Grunt to sie dobrze bawic, a ja meiszkajac z nimi bawie sie swietnie:D Mega fajni ludzie! ;-))

aaah co za weekend! ide spac, bo nie ogarniam ;-)

ahaaa text tego weekendu: "ja jestem na wakacjach, a ludzie mnie tak denerwuja" hahaha wypowiedziany przez ma kochana Marte! Czyli jak widac, nie tylko ja traktuje bycie au pair jak swietne roczne wakacje!

z dedykacja dla mamy Madzika! Otoz najnowsza fotka mego Blake'a ;)
btw: tesknie za nuggets'ami !!!! :((