niedziela, 18 grudnia 2011

dzien dobry wam a sobie dobry wieczor ;-)

Krotki opis dnia, bardzo milo spedzonego dnia! ;)

Pogoda dzis byla cudowna 80F/27C (tak, tak jak praktycznie codziennie), no ale nie codziennie mam dzien wolny! Cale do poludnia spedzilam wygrzewajac sie przy basenie i plywajac! Troche wzbogacilam ma opalenizne, aczkolwiek patrzac na ludzi dookola, nadal czuje sie jak obtoczona w mace:)

juz kiedys pokazywalam widok jaki mam nad basenem, ale dzis zrobilam kolejna fotke ;P nawet ktos sie w kadr zlapal ;D

Po poludniu wybralam sie na shopping! Troche rzeczy kupilam, troche $ wydalam i czuje sie z tym bardziej niz dobrze!;) o 17 umowilam sie ze znajomymi.
Benjamin pochodzi z Meksyku, pracuje na lotnisku w Miami i Rani- z Indonezji, konczy studia na tutejszym Uniwersytecie.
Nasz przystanek nr 1:  '100 Montaditos' Pierwszy raz jadlam slynne hiszpanskie kanapeczki podczas pobytu u Gabi w Hiszpanii w pazdzierniku! Rondel i Gabi byly zachwycone, ja nie koniecznie az tak;) Teraz je uwielbiam, roznica taka, ze tym razem menu jest po angielsku, wiec wiem co zamawiam:) w hiszpanii bylo raczej 'na farta' ;D aleeee spokojnie! od stycznia zaczynam kurs hiszpanskiego na Miami Dade College (najprawdopodobnie!)
Wracajac do Montaditos, najlepiej sie tam wybrac w srode, podczas tzw 'Dollarmani'. wszystko z menu jest po 1$ (w srody w hiszpani jest Euromania;)) No ale, majac smaka na kanapki w sobote, moge sie szarpnac i wydac kilka $ wiecej, ale mimo wszystko je zjesc;))



   
Cafe con leche! Taak, ciagle jestem kawoholikiem, to akurat sie nie zmienilo ;)

Montaditos!- zawsze posypane czipsami ;-)

z Rani ;-)  małe piwo, naprawde znaczy małe, a nawet malutkie ;-)

Naszym kolejnym przystankiem byla Espanola Way, jak juz zaczac popoludnie po hiszpansku to je w taki sposob skonczyc ;) 
Za kazdym razem jak tu przychodze, czuje sie jak w Europie. Atmosfera calkowicie europejska, wiekszosc turystow to hiszpanie i wlosi, zeby uslyszec angielski, trzeba naprawde sie postarac ;-)

Espanola Way

Zasiadlismy wiec w jednej z restauracji napic sie mojito. Karta z rodzajami mojito to niekonczaca sie historia ;) Ja postawilam na malinowe, Rani na kiwi a Ben, hmm nie wiem co to bylo za mojito, ale jak zgodnie stwierdzilismy 'really hard' ;-) prawie sam alkohol ;P

ja i Benjamin ;-)

Rani i ja i oczywiscie nasze mojitos ;))
Ostatni przystanek to plaza, ehh te widoki noca na oswietlone Miami- cudo! wiec siedzielismy nad brzegiem oceanu i planowalismy pierwsza wspolna wyprawe- Key West ;-) Musimy poczekac na Rani do poczatku stycznia, bo leci na swieta i sylwestra do NYC. Ja i Benjamin planujemy miedzyczasie wspolna wyprawe do Everglades- odwiedzic aligatory ;) Rani byla tam juz kilka razy, a my nie, wiec pojdziemy bez niej, a co! ;D

aaaa jeszcze sylwester, planow kilka, zobaczymy co wyjdzie. bede informowac ;-)

Taaak! Oto co poprawilo mi humor, znacznie poprawilo! ;-)
Buziakiiiii!!!

P.S. mamiii postaram sie zadzwonic w niedziele, ale nie obiecuje ze sie zgramy czasowo! ;* Kocham:*

Brak komentarzy: