czwartek, 1 marca 2012

lepiej, duzo lepiej!

no witammmmm.........!
Troche cicho było ostatnio na mym blogu, ze wzgledow małego dołka psychicznego. Po co pisac zamulaste posty i narzekac? Wiadomo, ze dolek minie i nagle wszystko bede widziala w kolorowych barwach! No to oznajmiam, iz jest znow OK ;-)

Z pomoca przyjaciol i rodziny zawsze uda sie ogarnac. Długie rozmowy telefoniczne, rozmowy na skype, smsy i oczywiscie spotkania tutaj z 'mymi dziewczynami' wreszcie wypedzily to zlo ktore przyplatalo sie do mej glowy. Tesknota wiadomo dalej jest, ale duuuuzo mniejsza! ufff........ wreszcie! Bo momentami tragedia była ;-)
Wiec co u mnie? Hmm to, ze kazda chwile spedzam z Sylvia i Andre to juz mowic nie musze, bo to chyba norma. Ale ostatnio na wakacje do Miami przybyla Karolina- au pair z Bostonu. Spotkałysmy sie, bylysmy na imprezie w jakims klubie na dachu, z super widokiem ;-) zdjec nie ma, gdyz zapomnialam aparatu O_o Musze sie Karolinie upomniec, bo ona chyba jakies pstrykała ;-)) Nastepnego dnia zjadlysmy razem lunch. aaaa wreszcie zjadlam prawdziwy grecki gyros! mojej radosci zadne slowa nie opisza, kiedy po pierwszym kesie przyszly wspomnienia wspanialych niejednokrotnych zreszta, wakacji w Grecjii! ahh... tesknie za tym krajem, zreszta jak za całym tym europejskim klimatem, kultura...

Obecna Karolina to juz inna Karolina, no moze nie zupelnie inna, ale troche napewno sie zmienilam. Zawsze myslalam, ze jestem stworzona do zycia w takim miejscu jak Ameryka, wielkie miasto, centrum....takie mialam marzenia, duzo kasy i luksusowe zycie. I dziekuje, ze mam mozliwosc bycia au pair w Miami, zyc w luksusie. Bo teraz wiem, ze to nie dla mnie! Gdybym teraz miala wybor moje obecne zycie, a zycie w domku na jakims zadupiu, w ciszy i spokoju, wsrod kochajacych osob, wiadomo co bym wybrala. Jestem zmeczona juz tym zgielkiem, halasem i wszystkim 'na bogato'. Chce MOJE zycie! ;-) No ale pierwsza lekcja, prawdziwa lekcja zycia za mna. Takie wyjazdy naprawde pokazuja nam samym jacy jestesmy.
Jeszcze 2 miesiace temu myslalam, ze chcialabym tutaj zostac na dluzej, ale teraz? NO WAY! nie pasuje tutaj, ani troche!

Ostatnie dni minely milo przyjemnie i z wielkim bananem na twarzy! Czyli wszystko wrocilo do normy! Welcome back karolina!

Kolejny odcinek z serii dziewczyny gotuja ;-) tym razem robilysmy lasagne, wyszlo pyszne! miedzy czasie gralysmy w uno, dziewczyny uczyly sie liczyc po polsku ;-) i jak zwykle gadanie o wszystkim i niczym! ;-)) tym razem kucharzylysmy u Susi. Na deser byly drozdzowki z truskawkami. Tak zgadza sie, to ja zajmuje sie zazwyczaj wypiekami ;D

pelna chata ;-)

Andre udaje, ze nam pomaga xD
pojadlysmy i nawet na wynos wzielysmy na drugi dzien :P
pyszna kawa z kosmicznego ekspresu u Susi :)
babajagi ;D
odrazu widac kto prowadzi ;D
uzaleznienie od UNO wrocilo xD
nasze dzieło ;-)
Andre wszedzie znajdzie cos z kolumbii :))

Kolejny dzien- nocowalam u Sylvii, hmm w sumie to 3 noce pod rzad ;-) Musialysmy nagadac sie, wyleczyc sie nawzajem z zalamek i napic sie wreszcie wina... Ale oczywiscie brak korkociagu zmusil mnie do zaprezentowania Sylvii mych umiejetnosci otwierania wina blyszczykiem ;-) Heloł! to dlugoletnia wprawa, nabyta dzieki wakacjom w Grecjii z ma Ewka! :*

damy rade :D
otwarte! ;-)
moje uzaleznienie! Lodowka Sylvii pelna jest kinderek! ;-))
M&M tez pod dostatkiem :D
wiecej do szczescia nam nie potrzeba ;-) 
Kolejny dzien to calyyyyy dzien na plazy u Sylvii ;-) ajj pelen chill out! I takk.... sylvia wysmarowana kremem z filtrem 30, a ja madra 'nieee no co Ty, ja nie potrzebuje kremu' ..... no to 5h lezenia plackiem dalo swoje, spalona jestem dosc mocno, zdjecia udostepniac moze lepiej nie bede, bo nie do konca nadaja sie na publiczne publikowanie :) Ale mysle ze nastepnym razem juz naloze krem... Ojj cierpialam kilka nocy, i to bardzo ;( tak tak wiem- na wlasne zyczenie, wiec nie marudze juz ;-) a mama mowila nie raz 'ze sloncem nie ma zartow' a ja jak zwykle po swojemu!

widoczek podczas zajadania lunchu
i wyglupy przy basenie u Sylvi ;-) inne zdjecia nie nadaja sie na publikacje ;P

Poza tym to wiadomo, ze popijamy kawe w Starbuck's, przesiadujemy u ktorejs w domu wieczorami, ogladamy filmy i gadamy ;-) Dni uciekaja w tempie blyskawicznym, czyli nic nowego ;-)

Inna rzecz, ktora powoduje mega usmiech na mej twarzy to wiadomosci od Allan'a. Ktore zawsze zaczynaja sie podobnie:
Madame Polish Princess, badz tez Polish Princess of Miami Beach ;-) nawet jak mi smutno, to to zawsze mnie rozweseli ;-)

np:

Hello, Polish Princess of Miami Beach!
I have a post card that has traveled all the way from the big island of Hawai'i, to be delivered to Her Highness.
If she would be so kind as to provide a proper mailing address, it shall be posted into the snail-mail system, promptness assured.
Warmest regards!
His Highness, Allan, King of Household Dust

wariat ;-)

Jejuuuuuuuuuu juz marzec! WTF!? ciezko mi w to uwierzyc, 108 dni poza domem, kosmos, nie ogarniam- serio! takie male sprostowanie, ostatni post byl troche pesymistyczny ale HELOŁ! wiadomo jak to jest jak czlowiek ma doła :)
Bawie sie swietnie, smieje sie na okraglo co nie zmienia faktu, ze tesknie!
a ostatnie kilku godzinne rozmowy przez telefon z P. powoduja, ze dni staly sie jeszcze weselsze! Dziekuje :*

Odpowiadajac na pytania w sprawie kursu jaki wybralam. Za 2 tygodnie zaczynam intensywny hiszpanski w Miami Dade College ( tak wiem dosc pozno sie zabralam za rozpoczecie edukacji!:D) zajecia mam 2x tyg po 1.5h, na kurs bedziemy chodzic razem z Sylvia a Andre ma byc naszym korepetytorem ;-) Ksiazke juz zakupilam za całe 80$ O_o  ale juz sie nie moge doczekac zajeci, ajjj!! :))

i na koniec filmik, prezentujacy nauke wydawac by sie moglo prostego slowa jakim jest 'CZEŚĆ' ;-)




I tak na koniec, wiem, ze to głupie ale dopiero taka odleglosc i rozlaka uswiadomily mi jak wazna jest dla mnie moja rodzina, jak bardzo kocham Kraków i wreszcie doceniam to co mam! Szczegolnie przyjaciol! Obiecuje, ze juz nie bede narzekac na wszystko wkolo jak wroce do Polski! Mysle, ze wreszcie jakos obrazuje mi sie moje spojrzenie na to, jak chce aby wygladalo moje zycie w przyszlosci. I przyznam, ze ten obraz calkiem mi sie podoba! ;-) i jest ZUPELNIE inny niz ten ktory mialam w glowie przed wyjazdem do USA...

pora spac, moze wreszcie mi sie cos przysni? bo doszlam do wniosku, ze wogole nie mam tutaj snow... ;-(
xoxo

P.S. Jutro mam troche czasu w ciagu dnia wiec postaram sie odpisac na wszystkie @ i facebook'owe wiadomosci! ;-)


8 komentarzy:

Natalia pisze...

no proszę-sniadanko i twoj post-o czym więcej mozna marzyć!

Wiadomo , że tesknota zawsze troche bedzie, ale masz tyle wspaniałych ludzi kolo siebie, więc dasz radę! Trzymam kciuki!:)

unendurable pisze...

Oj tak, tęsknota to jest właśnie najgorsze ;( ja sama nie wiem jak to przeżyję a do mojego wyjazdu jeszcze trochę i trochę..
Ale będzie dobrze, Twój blog mnie nakręca pozytywnie ;)

annie pisze...

ja juz mam na szczescie za soba dluzsze nieobecnosci w domku, wiem jedno tesknic bede ale nie bd mi to przeszkadzac bo to uczucie towarzyszy mi codziennie, moi znajomi sa niestety rozsiani po europie :) juz sie nie moge doczekac seattle i wakacyjnego miami chociaz na weekend :D !!

jestem z Ciebie dumna zes sie ogarnela !! xxx

Anonimowy pisze...

no niezle niezle.. ja tez sie boje tej tęsknoty.. ( najbardziej tego) .. nawet nie boje sie ze sie z poczatku nie dogadam bo troche powatpiewam w moj jezyk angielski.. ale ta tesknota mnie przeraza.. chociaz juz jestem przyzwyczajona( rok w Norwegii robi swoje).. ale i tak bede tęsknic... juz teśknie chociaz jeszcze daleko do wyjazdu..

trzymaj sie Karola .. na pewno bedzie jeszcze lepiej :)

Unknown pisze...

Niedługo wrócisz do PL...więc teraz korzystaj z każdego momentu i się nie smuć :)

A czyj ten piękny mustang?
Nie mów, że jednej z Au Pair...?

Angela pisze...

Uwielbiam czytać Twoje notki!!!:):):)

Gracjana ; ) pisze...

Super ;))
ale pysznie wygląda ta lasagne ;)

Gracjana ; ) pisze...

Super ;))
ale pysznie wygląda ta lasagne ;)